niedziela, 28 grudnia 2014

"Złodziej pioruna", czyli moje pierwsze spotkanie z Percym.

Autor: Rick Riordan
Tytuł: "Złodziej pioruna"
Tytuł oryginalny: "The Lighting Thief"
Wydawca: Wydawnictwo Galeria Książki
Seria: Percy Jackson i bogowie olimpijscy 1#
Data wydania: 10 września 2014
Liczba stron: 357
Gatunek: fantasy, powieść przygodowa, literatura dziecięca

Moja ocena: 6.5/10

Mitologia? Starożytni bogowie? Jeszcze parę dni temu powiedziałbym nuda. Ale dziś? Po przeczytaniu pierwszej części serii Percy Jackson i bogowie olimpijscy zdałam sobie sprawę, jak bardzo się myliłam.

Percy jest normalnym dzieckiem i... Nie! Cofnij. Percy zdecydowanie NIE jest normalnym dzieckiem, ma ADHD, dysleksję, ale to nie to czyni go wyjątkowym. Percy Jackson jest herosem. Kim? No, nie udawajcie, że nie wiecie. Aż tak bardzo chyba nie spaliście na lekcjach historii. Heros to osoba półkrwi; w skrócie jednym z jej rodziców jest śmiertelnik, drugim bóg. I nie, wbrew pozorom Percy nie ma tysięcy lat, tylko kilkanaście. Jakim cudem? Już wyjaśniam. Starożytni bogowie wcale nie umarli, żyją we współczesny świecie, są obecni prawie na każdym kroku. Jak dawniej uwodzą śmiertelników, a dzieci z tych związków... cóż... jednym z nich jest właśnie główny bohater książki Złodziej pioruna.

Percy żył w kłamstwie przez dwanaście lat. Co roku wyrzucano go ze szkoły, co roku trafiał do nowej itd., aż pewnego dnia jego nauczycielka matematyki... wyparowała! Od tej chwili życie Percego zmienia się o 360 stopni. Chłopak dowiaduje się, że jest dzieckiem greckiego Boga, trafia do miejsca, gdzie współcześni herosi są szkoleni do wykonywania misji oraz by po prostu przeżyć. Jackson zostaje oskarżony o kradzież pioruna Zeusa, a rozgniewany Zeus to naprawdę spory problem, więc chłopak wraz z dwójką przyjaciół - satyrem Groverem oraz córką Ateny, Annabeth, wyruszają w podróż, by odnaleźć prawdziwego złodzieja pioruna.

Za mitologią, łagodnie mówiąc, nie przepadam. W tym przypadku autor wspaniale wplótł w najzwyklejszą młodzieżówkę bogów i herosów, i chwała mu za to. Bez tego książka już dawno leżałaby pod łóżkiem (bo za okno książek z biblioteki się nie wyrzuca:]). Udowodnił, że legendarne postacie także mogą być być interesujące (bo w to, że istnieją, to już nie uwierzę).

"-Walcz ze mną osobiście Aresie.
Roześmiał się, ale wyczułem w jego śmiechu cień... niepewności.
- Masz jeden talent, dziecko. Umiesz uciekać. Uciekłeś przed Chimerą.
Uciekłeś z podziemia. Naprawdę masz ikry."

Rick Riordan to autor znany, ceniony przez szerokie grono odbiorców. O jego książkach słyszałam już dawno. Bardzo dawno. Był jeszcze film, komiksy... Cóż tu dużo mówić, pomyślałam: Wstyd nie znać książek tego człowieka. Trochę się zawiodłam się, choć z perspektywy czasu widzę, że moje oczekiwania były zbyt duże. Okazało się, iż Złodziej pioruna to żadna górnolotna powieść, bliżej jej do opowiastek dla dzieci. Pewnie gdybym sięgnęła po nią kilka lat wcześniej byłabym zachwycona, teraz jednak czuję, że wyrosłam z takich bajkowych historii. Mimo wszystko przeczytam jednak drugi tom, choćby dlatego, by poznać dalsze przygody bohatera.

Choć powieść, która wyszła spod pióra Ricka Riordana, nie skradła mojego serca, z pewnością można zaliczyć do udanych. Będę miło wspaminać spędzone z nią święta. :)

środa, 24 grudnia 2014

Merry Christmas, czyli Literatka składa życzenia!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia nie będę życzyć Wam
zdrowia (choć jest ważne),
pieniędzy (bo one szczęścia nie dają; choć za pieniądze można kupić książki, a wtedy jest już bardzo blisko do szczęścia :])
ani pomyślności (wierzę, że i tak wszystko pójdzie po Waszej myśli).

Chciałabym Wam życzyć przede wszystkim uśmiechu na twarzy (uśmiechajcie się, nawet nie wiecie ile uroku wam to dodaje!),
wielkiej miłości (bo to ona nadaje życiu sens),
wspaniałych przyjaciół (bo nikt nie jest samowystarczalny),
spełnienia marzeń (choć niektóre są wspanialsze, gdy o nich marzymy, gdy się nie spełniają).

Uczniom - samych dobrych ocen,
maturzystom - łatwej matury,
studentom - zdanych sesji,
pracownikom - satysfakcji z tego, co robicie.

I nam, książkoholikom
wieeeelkich wyprzedaży książkowych,
pokaźnych stosików na koniec każdego miesiąca,
wspaniałych książek - (szkoda marnować czasu na gnioty!),
dużo czasu na czytanie,
księgarni obok domu (taniej!).

I w ogóle, w ogóle wszystkim wszystkiego naj!

Jeśli macie jakieś skryte marzenia i życzenia - pod nimi wszystkimi się podpisuję!



poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Zostań, jeśli kochasz". A ty, zostałbyś?

Autor: Gayle Forman
Tytuł: "Zostań, jeśli kochasz"
Tytuł oryginalny: "If I stay"
Wydawca: Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Seria: Jeśli zostanę 1#
Data wydania: 10 września 2014
Liczba stron: 248
Gatunek: romans, dramat

Moja ocena: 7.5/10

Co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Ciało zwykle trafia pod ziemię, ale dusza? W niektórych religiach wierzy się w reinkarnację - śmierć nie jest uznawana za koniec, każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego. Inni są przekonani, że dusza człowieka trafia przed sąd, następnie, w zależności od tego, jak człowiek postępował, dostaje się do raju lub zostaje na wieki potępiony. Ile religii, tle wizji, a może jeszcze więcej. Temat życia pozagrobowego jest niemalże nieskończony. Jednak przypadek, z którym spotkałam się w popularnej ostatnio książce Zostań, jeśli kochasz nie pasuje do żadnej z przedstawionych wizji.

Mia ma kochającą rodzinę... Nie, przepraszam. Miała. Miała dopóki pewnego ranka nie wsiadła do samochodu razem z bratem, mamą i tatą. Dopóki nie zderzyli się z tirem i nie zginęli w wypadku. Brzmi to jakoś szczególnie nadzwyczajnie czy interesująco? Macie rację, nie. Ale czy wspomniałam, że Mia wcale nie umarła? No właśnie. Nic też nie wskazuje na to, żeby dziewczyna żyła. Jest zawieszona pomiędzy dwoma światami - żyjących i umarłych. Funkcjonuje, ale nikt jej nie zauważa. Dotyka, ale nic nie czuje. Chce umrzeć, chce żyć, jednak nie może wyrwać się z tego dziwnego stanu, dopóki nie podejmie ostatecznej decyzji, dopóki nie będzie pewna.

"Uświadamiam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."

Bohaterka, pozostając pomiędzy życiem a śmiercią wspomina dotychczasowe życie. Pierwszy pocałunek, egzaminy do Julliard School oraz inne wydarzenia z jej życia. Podróżuje do przeszłości, przeżywa na nowo to, co już odeszło, delektuje się chwilami spędzonymi z najbliższymi. Pokazuje, że jej ukochana muzyka nie tylko łączy, ale może także dzielić.

Dość ciekawy okazał się motyw muzyczny. Mia, jako zapalona wiolonczelistka, na co dzień obcowała z muzyką, dlatego czy tego chcemy, czy nie, podczas czytania wiele razy spotykamy się z tytułami utworów. Chociaż nie wysłuchałam wszystkich, o których jest wspomniane w lekturze, dodawały uroku. Widząc nazwę któregoś z nich, w mojej głowie od razu rozbrzmiewała muzyka.

Nie mam zbyt wielkiego porównania, bo dopiero od niedawna czytam na poważnie, jednak co do jednego jestem pewna: autorka ma talent. Pisze lekko i prosto, czyta się szybko. Wydaje się, że jej powieść jest wielokrotnie lepsza od (wybaczcie, ale trochę już przereklamowanych) książek Greena.

Mimo, iż do Zostań, jeśli kochasz podchodziłam z pewną obawą, okazało się, że martwiłam się zupełnie niesłusznie. Może i jest to zwykły romansik dla nastolatków, jednak odbiega od utartych schematów. Pomysł, jaki miała autorka, został w zupełności wykorzystany, nadał pozycji smaczku. Bo jak często mamy okazję stać z boku wraz z bohaterką/bohaterem. Zwykle to bohater znajduje się w centrum wydarzeń, a czytelnik z boku. Czytając, czułam się Mią.

Pomimo niezbyt wesołej tematyki, książka nie wywołała u mnie zbyt głębokich emocji. Wydaje się, że powinnam poczuć choć cień zadumy, jednak tak nie jest. Dlaczego? Może dlatego, że książka jest trochę zbyt słodka. Nie rozumiem trochę tych ochów i achów nad nią, ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że popularne i wzruszające książki nie wywołują u mnie skrajnych emocji. Trochę szkoda, jednak powieść Pani Forman i tak bardzo mi się spodobała. Z niecierpliwością czekam na drugą część.

I pomyśleć, że po książkę sięgnęłam tylko dlatego, że koleżanki zachwycały się filmem. Cóż, jedna z nich przeczytała także książkę(!), jednak - wierząc jej - ekranizacja bardziej przemawia do odbiorcy. W takim razie i ja będę musiała poświęcić chwilę na obejrzenie, bo żeby film okazał się lepszy od książki - niezbyt często się zdarza.

Podsumowując: warto przeczytać. Powieść Gayle Forman + chwila wolnego czasu = zadowolony czytelnik.

wtorek, 16 grudnia 2014

Galopem przez życie. "Galop '44"

Autor: Monika Kowaleczko- Szumowska
Tytuł: "Galop '44"
Wydawca: Wydawnictwo Egmont
Data wydania: 30 lipca 2014
Liczba stron: 315
Gatunek: powieść historyczna, fantastyka

Moja ocena: 8/10

Dwaj bracia. Dwa światy. Jedno powstanie.

Są takie książki, które przyciągają nas do siebie. Widzimy okładkę i myślimy: O Boże, stworzona dla mnie. Czytając opis na okładce czujemy rytmiczne walenie serca, policzki stają się różowe, a w głowie kotłuje się jedna myśl: Czy moja biblioteka zlituje się nade mną i zainwestuje wreszcie w którąś z książek, o których marzę?

Niezbyt trudno się chyba domyślić, o jakiej książce myślałam. O Galopie '44, wokół którego swego czasu było troszkę szumu. Niedawno przypadała 70 rocznica powstania warszawskiego, więc rynek zalewały różnorodne powieści historyczne. Spośród wielu moją uwagę szczególnie przykuł właśnie ten tytuł. Dlaczego? Posłuchajcie.

Co robi w wolnym czasie rodzeństwo? Kłóci się. 13-letni Mikołaj i 17-letni Wojtek nie są wyjątkiem. Starszy ledwo toleruje młodszego, który zawsze musi coś strącić, zepsuć i zalać. Nic dziwnego, że Wojtek nie ma najmniejszej ochoty opiekować się Mikołajem, jednak gdy rodzice planują wyjazd, a bracia mają zostać sami w domu... nie może się nie zgodzić. Jednym z obowiązkowych punktów spędzania wspólnego czasu jest wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego. Podczas gdy starszy brat po raz setny ogląda kronikę, młodszy biega pośród eksponatów. Jakie zaskoczenia przeżywa Wojtek, gdy... widzi Mikołąja na ekranie. W dodatku podczas oglądania autentycznej kroniki! Pierwsza myśl: W co ON znowu się wpakował?! Zaskoczony postanawia jednak odszukać brata, ściągnąć z powrotem do domu i, niezbyt łagodnie przemówić do rozumu. Jednak gdy on też znajduje się po drugiej stronie nic nie idzie zgodnie z planem. Chłopcy wbrew wiszącej nad nimi groźbie śmierci, postanawiają zostać w powstaniu. Jak potoczą się ich losy?


"Wojtek rozmyślał, dlaczego nadal chce wracać do powstania, skoro
akurat nadarza się wyśmienita okazja, by zostać w bezpiecznym domu,
w sąsiedztwie pełnej lodówki, wanny z ciepłą wodą, telefonu i internetu.
Sam się sobie dziwił, że chce wracać do głodu, ostrzału i trupów na ulicach.
Wiedział jednak, że tego, co tam zobaczył i przeżył, nie dałby rady zapomnieć.
I za żadne skarby tego świata nie chciałby zapomnieć"

Postanie na Wojtka i Mikołaja wpłynęło bardzo. Zmienili się diametralnie, zmieniły się ich poglądy, nastawienie do życia. Udział w powstaniu był dla nich swoistą lekcją, nie tylko historii, ale właśnie życia. Poznali smak zwycięstwa i gorycz porażki. Myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby choć część dzisiejszej młodzieży przeniosłaby się na chwilę do tamtych czasów.

Każdy szanujący się czytelnik specjalizuje się w czytaniu jednego gatunku. Nie, może inaczej... Każdy ma jakiś ulubiony gatunek, którego może nie czyta najwięcej, ale gdy już uda mu się sięgnąć po książkę do niego należącą... raj! Do moich ulubionych, tych, które mogłabym czytać dzień i noc, należy fantastyka, ale nie samą fantastyką żyje człowiek, więc z równie wielkim uśmiechem na twarzy, zaczytuję się w powieściach historycznych. Kto potrafi sobie wyobrazić mój uśmiech, gdy wzięłam do rąk mieszankę polskiej historii i fantastyki?

Autorka musiała przestudiowała masę książek historycznych, przeprowadziła nie jeden wywiad z powstańcami i, ogólnie rzecz biorąc, odwaliła ogrom dobrej roboty. Ja, jako zapalona historyczka, z całą pewnością mogę stwierdzić, iż książka Pani Moniki jest jednym wielkim sukcesem.

Bohaterzy powieści również nie są banalni i schematyczni. Wojtka i Mikołaja po prostu nie da się nie lubić. Stanowią swoje dokładne przeciwieństwo, lecz każdy ma w sobie coś takiego, co do nich przyciąga. Gdyby istniała nagroda za wykreowanie najlepszego bohatera książkowego, z dumą wręczyłabym ją właśnie Pani Monice!

Ale, ale... Książek idealnych nie ma. Coś, co nie daje mi spokoju, to sposób przedostawania się chłopców pomiędzy dwoma światami. Kanały? Idea może i interesująca, ale troszkę naciągana oraz niedopracowana. Mankament ginie jednak w ogólnym rozrachunku, ponieważ Galop '44 to książka przede wszystkim mądra. A takich obecnie brakuje.

Nie żałuję ani sekundy spędzonej z powieścią. Historia przedstawiona w niej to nie suche fakty, przyczyny i skutki, o których uczymy się w szkole na lekcjach historii. To przede wszystkim ludzie, którzy także chcieli żyć. Autorka mistrzowsko wplotła w powieść miłość, przyjaźń, odwagę, męstwo, smutek, żal, humor, poświęcenie i ryzyko. Mieszanka wybuchowa.

Galop '44 nie jest jedną z takich książek, które po przeczytaniu pozostawiają czytelnika z obojętną miną. Mimo, iż lektura nie dostarcza wygórowanych emocji, pobudza do myślenia. Piękna, przepiękna opowieść, która powinna zostać włączona do kanonu lektur szkolnych. Żywo zaprzecza stwierdzeniu, jakoby historia miałaby być prozaiczna i monotonna.

czwartek, 11 grudnia 2014

"Dawca". Ostrzeżenie dla tych, którym powierzamy przyszłość

Autor: Lois Lowry
Tytuł: "Dawca"
Tytuł oryginalny: "The Giver"
Wydawca: Wydawnictwo Media Rodzina
Seria: Dawca 1#
Data wydania: 20 sierpnia 2014
Liczba stron: 206
Gatunek: dystopia, antyutopia, science fiction

Moja ocena: 6/10

Wiele książek zostało nagłośnionych przez media, pisano o nich na portalach, recenzowano na blogach. Było wokół nich wiele szumu, czasami tyle, że tytuły wychodziły niektórym uszami. Powieści te niejednokrotnie zekranizowowano, budząc u książko amatorów i książkoholików ogromny, nieznośny głód książkowy. Czy możliwe, żeby 'sławna' powieść okazała się... nijaka?

Jedną z takich - w moim mniemaniu - książek jest Dawca. Bo, powiedzmy sobie szczerze, kto nie słyszał o filmie Dawca Pamięci? Kto choćby przez chwilę, nie zawiesił oka na okładce książki w empiku lub w internecie? Kto nie zerknął na zwiastun udostępniany na wszelkich możliwych stronach? Przyznawać się! Takich osób nie będzie dużo.

Idealnie... Czy tak na prawdę? Jedzenie przynoszone pod nos, doskonale dobrana praca, stworzone przez komisję małżeństwa, brak rozwodów i bezrobocia, brak problemów, itd, itp... Jednym słowem - żyć nie umierać! Ale czy na pewno? Świat bez uczuć, wspomnień, miłości, prawa decydowania o własnym życiu. W takim otoczeniu na co dzień przebywa Jonasz. Wszyscy posłusznie i bez pytań wykonują swoje zadania, powtarzając machinalnie: Przeprosiny zostały przyjęte. Gdy chłopak wraz z upływem czasu poznaje prawdę, musi dokonać wyboru, który zmieni na zawsze jego życie. Czy jest na to gotowy?

Pani Lois z pewnością trzeba pogratulować jednego - pomysłu. Oryginalny, odbiegający od utartych schematów, można powiedzieć - nietuzinkowy, ale... niezbyt dobrze wykorzystany. Bo czy tylko mi się wydaje, że na 206 stronach nie można oddać w pełni uroku powieści? Choćby był nie wiadomo jak genialny... No way. 

"Miażdżony bólem, godzinami leżał w straszliwym smrodzie, słuchając,
jak giną ludzie i zdychają zwierzęta, aż dowiedział się, co to znaczy wojna."

Wychodząc z Dawcą z biblioteki byłam, cóż tu dużo mówić, przeszczęśliwa. Ba! Ja z niej nie wychodziłam - ja unosiłam się nad ziemią. Jednak już po pierwszych paru stronach lektury zrozumiałam, że coś tu jest nie tak jak trzeba. Z każdą kolejną stroną w głowie kołatała mi się myśl: czy coś się wreszcie zacznie dziać?! Nie czułam dreszczyku emocji, nie przeżywałam wraz z Jonaszem przygód. Po prostu czytałam to, co zostało napisane. Nigdy pomiędzy wierszami.

Z bólem serca muszę przyznać, że książka nie sprostała moim oczekiwaniom. Okazała się zbyt monotonna i bezbarwna. Pozostaje mi wierzyć, że film został nakręcony na wyższym poziomie (choć to nie zdarza się zbyt często). Z pewnością nie jest to lektura dla osób lubiących adrenalinę - to tekst na wyciszenie, uspokojenie i, być może, krótką refleksję przed snem.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Hope + Les. "Hopeless"

Autor: Colleen Hoover
Tytuł: "Hopeless"
Tytuł oryginalny: "Hopeless"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte / Moondrive
Seria: Hopeless 1#

Data wydania: 16 czerwca 2014
Liczba stron: 424
Gatunek: romans, new/young adult

Moja ocena: 10/10

Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.

Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna mieszka u swojej matki bez dostępu do takich wynalazków współczesnego świata, jak telewizor, telefon, o komputerze i internecie nie wspominając. Uczy się w domu - gdy po usilnych namowach i gorących dyskusjach dostaje pozwolenie na pójście do szkoły publicznej okazuje się, że Six, jej najlepsza przyjaciółka, wyjażdża na wymianę międzynarodową do Francji. Duma nie pozwala jednak Sky zrezygnawać ze szkoły, więc pierwszego dnia staje twarzą w twarz ze szkolnym życiem. Mimo niezbyt dobrej reputacji i tego, że nie wszystko idzie po jej myśli nastolatka nie przyznaje się mamie, że nie wszystko poszło po jej myśli.

Jeśli myślicie, że życie Sky nie zmieniło się zbytnio - tu was zaskoczę. Wywraca się ono do góry nogami dopiero w momencie, gdy nastolatka spotyka Deana Holdera. Zwykły chłopak? Naiwni! Holder cieszy się tak złą reputacją, że gorzej już chyba być nie mogło. Wzbuda w niej intensywne emocje, jakich nie zaznała nigdy wcześniej. W jego obecności odżywają wspomnienia, o których Sky naprawdę wolałaby zapomnieć na zawsze. Mimo początkowych wątpliwości dziewczyna postanawia poznać bliżej chłopaka, który wyzwolił w niej tak gwałtowne uczucia. Jak się późnej okazuje, moc plotki jest niezrównana. Sky stopniowo odkrywa prawdę o sobie i Deanie, bez którego nie potrafi już żyć.

"(...) nie jest jednym z tych facetów, w których dziewczyny po prostu
się zadurzają. To jeden z tych, w których dziewczyny zakochują się na zabój."

Do "Hopeless" podchodziłam z pewnym dystansem i myślą, iż  jest to pewnie jeden z licznych romansów niewiele wnoszących do życia czytelnika. Jak się okazało już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, nie mogłam się bardziej mylić. Książka Colleen wyzwoliła w mnie tak intensywne emocje, jak w Sky obecność Holdera. Nie raz odkładałam ją na biurko i gasiłam lampkę nocną, by po chwili sięgnąć po nią z myślą: "Jeszcze jeden rozdział". Po prostu nie mogłam się oderwać!

"Wszystkie niepowodzenia to tak naprawdę sprawdziany, które zmuszają
nas do wyboru pomiędzy rezygnacją a podniesieniem się z ziemi,
otrzepaniem się z kurzu i stawienia czoła rezygnacji. (...)
Być może życie poturbuje mnie jeszcze kilka razy,
ale na pewno nie mam zamiaru rezygnować."

Na własnej skórze przekonałam się, że te wszystkie 10/10 i 6/6 nie są bezpodstawne, ani przesadzone. Nie spodziewałam się, że taka prosta historia może mieć ukryte w sobie tak głębokie przesłanie. Obok miłości - nie ckliwej i przesadnie romantycznej, lecz do bólu prawdziwej - jest mowa o przemocy i nadziei, która umiera ostatnia. Wystarzy umieć czytać pomiędzy wierszami. 

Arcydzieło - bo śmiało mogę tak nazwać dzieło Colleen Hoover - sprawiło, że śmiałam się, jednak niejednokrotnie przez łzy. Przy "Hopeless" nie tylko miło spędziłam czas, ale przeżyłam wiele wspaniałych chwil, jestem pewna, że wrócę do niej nie raz. Po jej przeczytaniu czułam, jakby jakaś cząstka mnie umarła. Byłam tak rozbita wewnętrznie, że nie sposób to określić. Tego po prostu nie da się opisać - to trzeba przeżyć na własnej skórze. Jeśli ktoś jeszcze waha się, czy sięgnąć po "Hopeless", zapewniam: tak. Naprawdę warto!

czwartek, 4 grudnia 2014

Podsumowanie miesiąca: listopad & tyci stosik 4#

Każdy ma czasem tak okres, że nic mu się nie chce. Ma coś zrobić, okłada to na później. Na jutro.
Tak mam i ja :/
Ostatnie kilka dni... Nie przeczę, było tu pusto, ale obiecuję nadrobić zaległości. :)

Książki przeczytane w listopadzie:

Dokończone:
"Bransoletka" Ewa Nowak (220 stron)
"Quo vadis" Henryk Sienkiewicz (152 strony)

W całości:
"Wszechświat kontra Alex Woods" Gavin Extence (420 stron)

Naj...
Najlepsza książka miesiąca: -
Najgorsza książka miesiąca: -
Największe pozytywne zaskoczenie: "Dziedzictwo"
Największe rozczarowanie: "Wszechświat kontra Alex Woods"
Liczyłam na więcej: "Wszechświat kontra Alex Woods"

Blog w liczbach:
Łączna liczba wyświetleń: 15463 (w tym miesiącu 5516)
Łączna liczba komentarzy: 639 (w tym miesiącu 198)
Łączna liczba obserwatorów: 57 (przybyło 18)
Łączna liczba obserwatorów na Google+: 55 (przybyło 21)
Łączna liczba postów: 23 (dodane 7)
Liczba przeczytanych stron: 792
Liczba przeczytanych stron dziennie: 26,4
Najpopularniejszy post: Nadchodzi "Wróg z przeszłości". Strzeż się! (1150 odsłon)
Najczęściej komentowany post: Liebster Blog Award 1# (37 komentarzy)

Stosik


1. Stephen King "Pan Mercedes" - upolowane na biedronkowej promocji. Już od dawna marzyłam o jakiejś książce Kinga. A jak nadarzyła się okazja, to grzech nie skorzystać ;)
2. Regina Brett "Jesteś cudem" - Wygrane na profilu wydawnictwa na facebooku
3. Joanna Jurgała-Jureczka "Tajemnice prowincji" - j.w.

Nie ukrywam - miało być lepiej.
Na 3 książki z konkursów jeszcze czekam, może się nie zgubiły na poczcie, nadzieja umiera ostatnia.

Do napisania. Trzymajcie kciuki, żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce! :)

niedziela, 23 listopada 2014

Liebster Blog Award 1#

Witam!

Dziś typowy blogowy post-zapychacz, bo Liebster Blog Award. Za nominację dziękuję Katherine Parker.

1. Dlaczego blogujesz?
Bo... Ekhm... No... Bo mi to sprawia radość! :)

2. Ulubiony film?
Jako, że w ogóle mało oglądam, na razie powstrzymam się od odpowiedzi. Z tych, co dotychczas udało mi się obejrzeć, to "Igrzyska Śmierci", "Igrzyska Śmierci: W Pierścieniu Ognia" i "Jesienna Miłość". Ale nie podobały mi się aż tak, żeby je nazwać ulubionymi... Nadal czekam na "ten jedyny".

3. Na co zwracasz uwagę wybierając książkę, którą chcesz przeczytać?
Treść, aktualny nastrój (teraz mam fazę na historyczne i kryminały), recenzje innych blogerów, opis z tyłu książki i na to, co akurat znajdę w bibliotece.

4. Ulubiony zespół?
Trudne pytanie, raczej nie mam. Słucham tego, co aktualnie leci w radiu.

5. Autor, którego wielbisz bezgranicznie?
Rafał Kosik! Nigdy się jeszcze nie zawiodłam! Co wyjdzie kolejna książka, to lepsza. [Kolejna część miała premierę 19 listopada!]

6. Najlepszy moment twojego życia?
Kurcze, no nie wiem. Akurat nie mam nastroju na takie pytania...

7. Jakiego typu muzyki słuchasz?
Tego co leci w radiu + rock + rap + czasem pop. Jak mam fazę to poezji śpiewanej i piosenek żołnierskich.^^

8. Twoje hobby?
Czytanie, pisanie i jeszcze raz czytanie. 

9. Ulubiony aktor?
Donald Sutherland, Josh Hutcherson <3

10. Najgorsza ekranizacja?
"Krzyżacy" też się liczą?

11. Książka, którą według ciebie każdy powinien przeczytać?
"Kamienie na szaniec"!

Moje pytania...
1. Jak według Ciebie wyglądałby świat bez książek?
2. W czym według ciebie tkwi fenomen Harrego Pottera?
3. Uważasz, że za zabójstwo powinna grozić kara śmierci? Tak/nie? Dlaczego?
4. Książka vs. film? Co wybierasz?
5. Stosujesz się do zasady "najpierw książka, potem film"?
6. Gdybyś mogła zmienić zakończenie jednej jedynej książki, jaka książka by to była? Dlaczego właśnie ta?
7. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
8. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga? Co Cię do tego skłoniło?
9. Korzystasz z portali związanych z książkami?
10. Co sądzisz o lekturach szkolnych? Czytasz je wszystkie czy wolisz raczej streszczenia?
11. Masz jakąś ulubioną książkę? Na pewno masz! :) Może w takim razie zdradzisz jaką?

...oraz osoby, które będą miały wątpliwy zaszczyt na nie odpowiedzieć:
1. Eris
2. Rebellious
3. Heyter Weird
4. Natalia P.
5. Fenko
6. Caroline Livre
7. Little Black
8. G. P. Vega
9. #Ivy & Akime & ~ThingsInsideOfMe
10. Fiolka K.
11. Arish

Kolejna nominacja już czeka, ale... sorry, taki mamy klimat. Nie dam rady dzisiaj odpowiedzieć. A wy dajcie znać, jak już wam się uda. :)

czwartek, 20 listopada 2014

"Kosogłos" - genialne zakończenie trylogii Suzanne Collins.

Autor: Suzanne Collins
Tytuł: "Kosogłos"
Tytuł oryginalny: "Mockingjay"
Wydawca: Media Rodzina
Seria: Igrzyska Śmierci 3#
Liczba stron: 373
Gatunek: fantasy, inner space, antyutopia, science fiction, dystopia
Moja ocena: 9,5/10
Wyobraź sobie, że nagle dowiadujesz się, że twój dom został zniszczony. Nie ma twojej miejscowości, nie żyje większość mieszkańców, nie wiadomo kto ocalał, a ty nie możesz nic zrobić, co najwyżej patrzeć na zgliszcza pozostałe po twojej małej ojczyźnie. Aż tu nagle… budzisz się! Uff... okazało się, że to był tylko zły sen. Wstajesz z łóżka i żyjesz dalej. Jednak nie wszyscy mają takie szczęście…
Katniss Everdeen przeżyła 74 Głodowe Igrzyska, udało się jej także przetrwać Ćwierćwiecze Poskromienia. Niby wszystko super, ale w odwecie Kapitol zrównał Dwunasty Dystrykt z ziemią. Ocalała ludność i trybuci uratowani z areny (ale bez chłopca z chlebem) trafiają do podziemnego Trzynastego Dystryktu, który wbrew kłamstwom przetrwał i szykuje się do ostatecznej rozprawy z Kapitolem. Katniss, z początku nastawiona negatywnie, mimo niechęci, zgadza się zostać Kosogłosem. Jako symbol rebelii będzie starała się obalić rządy Kapitolu i walczyć o wolność. Będzie musiała zmierzyć się nie tylko z żołnierzami prezydenta Snowa, ale także ze swoimi dylematami moralnymi: gdzie leży granica pomiędzy poświęceniem dla innych ludzi a własnym dobrem?, czy wojna usprawiedliwia morderstwa i okrutne postępowanie? oraz będzie musiała wybrać pomiędzy dwoma wielkimi miłościami.
Zalety? Dużo by wymieniać. Po pierwsze genialnie ukazani bohaterowie… Genialnie, jeszcze genialniej niż w dwóch pierwszych częściach. Wraz z nimi przeżywałam wszystkie przełomowe, często tragiczne wydarzenia. Wiedziałam co każdy z nich czuje, co myśli, jakie ma poglądy na świat. Po drugie zwroty akcji. Czytam, czytam, czytam i wydaje mi się, że na najbliższych stronach nie wydarzy się nic ciekawego. Myślę: „Doczytam tylko do końca rozdziału i idę spać.” I z moich planów nici, bo pani Collins znowu wyskoczy z jakąś niespodziewaną niespodzianką! Po trzecie styl pisania. Niczego nie musiałam się domyślać, prawie wszystko podane jak na tacy. Piszę „prawie”, bo części trzeba się domyślić. Ale to zamierzony efekt autorki – nutka tajemniczości musi być. Zalet- mnóstwo. Wady? Brak. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
„Kosogłos” to ostatnia część trylogii Igrzyska Śmierci. Niektórzy twierdzą, że jest to najgorsza część serii – ja powiem jedno: mylą się! Pani Collins w ostatnim tomie dokonała nie lada wyczynu – „Kosogłos” jest jeszcze bardziej brutalny, krwawy i antywojenny niż „Igrzyska Śmierci” i „W pierścieniu ognia” razem wzięte. Jak napisał The New York Times: „Jest w tych książkach ostra satyra na kulturę celebrytów, bezmyślnych tabloidów, dekadentyzmu (…) Jednocześnie trylogia opiera się naszemu głodowi prostych definicji dobra i zła, naszej sentymentalnej tęsknocie do spraw wartych zachodu, naszemu pożądaniu prostych zakończeń, a nawet bohaterów, których nie chcielibyśmy widzieć zabitych, torturowanych i poturbowanych.” Autorka dokonała odważnych decyzji. Nie zawsze szczęśliwych, ale na wojnie tak bywa. Jeśli jeszcze nie przeczytaliście „Kosogłosa” mam dla was jedną radę – natychmiast idźcie do biblioteki lub do księgarni i czytajcie, czytajcie, czytajcie… Jednak nie przywiązujcie się zbytnio do bohaterów. Wiem, że to trudne, ale w tym przypadku naprawdę oszczędzicie łez.
Collins napisała książkę, przy której na pewno nie będziecie się nudzić. Pokazuje jak okrutny jest świat, jak bezwzględni są ludzie. Doskonale ukazuje piekło wojny i ostrzega nas przed nią. Po lekturze „Kosogłosa” warto zadać sobie pytanie: czy naprawdę warto toczyć nieustanne walki w władzę? Kto wie, może za kilkadziesiąt lat po naszym świecie zostanie wyniszczona, sucha ziemia dymiąca po zagładzie świata?
Cała seria jest autorskim sukcesem, jednak pisząc podsumowujący tom trylogii autorka przeszła samą siebie. Książkę przeczytałam jednym tchem. Z każdą stroną robi się coraz ciekawiej. By w pełni zrozumieć co Suzanne miała nam do przekazania musiałam dwa razy przeczytać tę piękną, inteligentną opowieść. Książka wywarła na mnie wielkie wrażenie i zmieniła nastawienie do życia. Po przeczytaniu długo leżałam, patrzyłam w sufit i wzdychałam: „Wow! Arcydzieło!”
Recenzja była opublikowana na poprzednim blogu. Zdaję sobie sprawę, że jest to pean pochwalny, ale pisałam ją zaraz po przeczytaniu książki, a wtedy zdarza się, że emocje biorą górę nad rozsądkiem. ;)

sobota, 15 listopada 2014

Wyruszmy razem w "Krwawy szlak" :)

Autor: Moira Young
Tytuł polski: „Krwawy Szlak”
Tytuł oryginalny: „Blood Red Road. Dust Lands 1”
Wydawca: Wydawnictwo Egmont
Seria: Kroniki Czerwonej Pustyni 1#
Liczba stron: 399
Gatunek: dystopia, science fiction

Moja ocena: 8,5/10
W czasach, gdy wydawcy co rusz zasypują półki księgarni kolejnymi nowościami, bestsellerami i najlepszymi książkami ever potencjalny czytelnik często czuje się zagubiony. I ma do tego pełne prawo! Bo, powiedzcie mi, jak spośród nawału tytułów wyłowić te, które są naprawdę warte odchudzenia portfela i zarwania kolejnej nocki?

Saba wiedzie spokojne, jednak nie bezproblemowe życie, z rodzeństwem i ojcem. Odludzie, na którym przyszło im mieszkać jest dla nich całym światem. Lecz wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia przed domem pojawiają się tajemniczy jeźdźcy i porywają Lugh. Saba postanawia wyruszyć na pomoc bratu. Wjeżdżając w nowy, znany tylko z opowieści świat, musi odnaleźć drogę ku bratu. Ale żeby tego dokonać, musi walczyć i zdecydować, komu powinna zaufać.

W każdej szanującej się książce możemy znaleźć: a) przystojnego chłopaka, który w jakiś sposób wpływa na zmianę toku myślenia głównej bohaterki lub b) przystojnego chłopaka, w którym bohaterka zakochuje się od pierwszego wejrzenia.* Tak i tutaj, Saba poznaje tajemniczego przystojniaka o imieniu Jack, który wspaniałomyślnie chce jej pomóc w poszukiwaniach.

"Nie, zaśmiewa się gorzko. Mądrość nie jest cnotą,
do której kiedykolwiek aspirowałem."

Książka nie wywołuje ogromnych emocji, nie przyprawia o palpitacje serca, ale jest w niej coś takiego, co czyni ją inną pośród różnorodnych dystopii. Częściowo dzieje się tak za sprawą miejsca przygód bohaterów, których wiedzie przez pustynię, miasta Złomonterów, skaliste, górskie szlaki i dno jeziora, które tak naprawdę jest czymś innym. Troszkę przez główną bohaterkę, która (delikatnie mówiąc) niezbyt przypomina odważną dziewczynę, która chce ratować świat. Jest wręcz odwrotnie.

Styl pisania Moiry z pewnością nie ułatwi odbioru. Wręcz przeciwnie - zwłaszcza początek przygody z książką może być trudny. Niekonwencjonalny sposób zapisywania dialogów z pewnością może zniechęcać, jednak skoro czytelnik wyruszył w "Krwawy szlak", to wypadałoby zakończyć wędrówkę, no nie?

Data skończenie przez mnie "Krwawego szlaku" wypadła - jak na ironię! - 19 października. Gdy ja płakałam po skończeniu książki (bo co się będzie działo dalej?) w blogsferze zaczęły się pojawiać pierwsze recenzje drugiego tomu. Serio? Nie miałam to u siebie, aż serce bolało. Po paru dniach, gdy emocje związane z książką opadły, nie czułam już tak strasznej ochoty na kolejny tom - "Dzikie Serce" - jednak jeśli wpadnie mi w łapki w bibliotece, to mój :)

Dla tych, którzy jeszcze wahają się nad tym, czy zaklasyfykować książkę do tych oznaczonych hasłem "Muszę przeczytać" czy "Może kiedyś", dodam: Ridley Scott nabył prawa do ekranizacji książki i jeśli się postara, myślę, że możemy oczekiwać kolejnego światowego hitu. Do której grupy dodać teraz książkę? No jak to!? Do pierwszej! Wytrawny książoholik zawsze czyta książki przed obejrzeniem ekranizacji.

*Tak, zdaję sobie sprawę, że to zdanie brzmi dość dziwnie i pewnie nie ma dla was logicznego sensu. Ale dla mnie ma :)

środa, 12 listopada 2014

Jeśli czujesz się Polakiem - musisz przeczytać! "Kamienie na szaniec"

Autor: Aleksander Kamiński
Tytuł: "Kamienie na szaniec"
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 272
Gatunek: powiść historyczna
Moj ocena: 9,5/10
Historia. Niosąca ze sobą czerwoną krew na mundurze żołnierza i płacz dziecka obudzonego armatnim wystrzałem. Brutalna. Krwawa.

„Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Tę historię na każdy. Rudy, Alek i Zośka – trójka przyjaciół oddanych ojczyźnie. Gdy – we wrześniu 1939 roku – wybucha wojna, wszystko im się wali. Wszystkie plany, marzenia. Jednak chłopcy nie poddają się. Chcą wywalczyć Polsce wolność, nawet za cenę własnego życia. Wstępują do różnych organizacji. Na początku do Małego Sabotażu, którego zadaniem jest oddziaływanie na społeczeństwo. Potem trafiają do Dywersji i dopiero tam czują, że żyją. Walczą zbrojnie z okupantem, organizują akcje przeciw niemu.

Chłopcy mieli tylko kilkanaście lat gdy wybuchła wojna, ale potrafili zostawić wszystko i oddać swoje życie Polsce. Nie oni jedni! Takich ludzi było więcej. Dzięki lekturze „Kamieni na szaniec” zobaczyłam ogromną przepaść, która dzieli tamtych ludzi i dzisiejsze społeczeństwo. Oni byli gotowi oddać życie w imię wielkich idei, zdolni do poświęceń. W ich czynach widać prawdziwą miłość: do ojczyzny, do rodziny, do przyjaciół, do wolności. My – epoka telefonów komórkowych i internetu. Kto z nas poszedłby na front?

Śledząc losy Alka, Rudego i Zośki można zauważyć, że byli to wspaniali ludzie, którzy wcielali w życie ideały braterstwa i służby. Potrafili pięknie żyć i dać przykład jak należy postępować. Mimo, iż są to postacie z - już dalekiej - przeszłości, mają znaczący wkład w kształtowanie postaw obywateli i budowanie ich tożsamości. Bądźmy im wdzięczni za wolność - oddali za nią życie.

Nie każda książka staje się legendą. Powieść „Kamienie na szaniec” w pełni zasłużyła na ten zaszczytny tytuł. Mimo, iż jest lekturą (a jak wiemy, lektury nie cieszą się sympatią uczniów), bardzo mi się spodobała. Można powiedzieć, że wywarła na mnie ogromne wrażenie. Opowieść na wskroś przepojona polskością. Przeczytałam ją z zapartym tchem, żal mi było się z nią rozstawać. Jeśli czujesz się Polakiem, musisz przeczytać!
Recenzja została nagrodzona w Konkursie Na Najlepszą Recenzję Książki z Historią Polski w Tle i została opublikowana na łamach sierpniowo-wrześniowego Fanbooka.

piątek, 7 listopada 2014

"Deklaracja" - świat jakiego nie chcemy znać.

deklaracja
Autor: Gemma Malley
Tytuł polski: „Deklaracja”
Tytuł oryginalny: „The Declaration”
Wydawca: Wydawnictwo Wilga
Seria: Deklaracja 1#
Liczba stron: 311
Gatunek: dystopia, science fiction, antyutopia
Moj ocena: 8,5/10
„Igrzyska Śmierci” wywołały w księgarniach wielkie zamieszanie. Wszyscy chcieli poznać bestsellerową trylogię Suzanne Collins. Dlaczego „Deklaracja” nie wywołała takiej burzy?
Rok 2140. Ludzie są podzieleni na legalnych, czyli osoby, które mają prawo do życia, i nadmiary – istoty nie mające prawa bytu. Są jeszcze tak zwani nielegalni, osoby, których łapacze nie zdołali złapać. Nieliczni. Anna jest nadmiarem. Przebywa w zakładzie dla nadmiarów i nie zna świata poza murami. Wierzy, że nie ma prawa do życia, z całych sił stara się zostać wartościowym zasobem. Chce jak najlepiej służyć legalnym, by odkupić winę rodziców, których nienawidzi z całego serca. Oni złamali Deklarację, myśleli wyłącznie o sobie. Pewnego dnia do zakładu przebywa Peter. Opowiada Annie o życiu poza murami, przekonuje, że każdy ma prawo do życia. Mówi, że zna jej rodziców, że oni ją kochają, potrzebują jej. Anna z początku nie słucha chłopaka. Przecież on nic nie wie. Musi jak najszybciej poznać Swoje Miejsce. Ale on dalej uparcie nazywa ją Anną Covey i dziewczyna zaczyna się wahać. Komu powinna zaufać?
Anna jest najważniejszą postacią. Prowadzi pamiętnik, w którym opisuje swoje przeżycia i odczucia. Właśnie dzięki tajnemu - bo nadmiary nie mogą mieć nic na własność - dziennikowi poznajemy jej wnętrze. Gdy zjawia się Peter Anna nie wie co myśleć. Chłopak denerwuje ją, a jednocześnie intryguje. Jest w nim coś takiego… innego. Jednak nie na tych bohaterach chciałabym się skupić. Dyrektorką Grange Hall jest Margaret Pincent. Nie jest to postać najważniejsza, lecz ma znaczący wpływ na bieg wydarzeń. Kobieta nienawidzi swoich podopiecznych, zrobi wszystko by żyło im się jak najgorzej, ale jej postawa nie jest bezpodstawna. W przeszłości stało się coś strasznego, o czym nie może zapomnieć. Szuka zemsty.
„Deklaracja” jest swego rodzaju ostrzeżeniem. Jeśli za kilkadziesiąt, może kilkaset lat, ktoś wpadnie na pomysł wynalezienia lekarstwa na długowieczność, jak będzie wyglądał świat? Najmłodsi będą mieli po 50 lat, a nieliczne młodsze osoby będą traktowane jak przestępcy? Jakby wszyscy zapomnieli o dobrych stronach młodości: zabawie, beztrosce, pierwszych miłościach i smutkach, spotkaniach z przyjaciółmi... Każdy ma prawo do życia, ale nikt nie zasługuje na wieczne życie. W naturze nie chodzi o zachowanie starych rzeczy, ale o tworzenie nowych. Młodzi ludzie są przyszłością świata. To właśnie młode umysły, jeszcze niezaprzątnięte wzorami i zależnościami, dokonują przełomowych odkryć. Świat pełen starych ludzi, który są przekonani, że wiedzą wszystko, a rzeczy nowe i obce nie mogą być dobre, byłby nieszczęśliwy. Brakowałoby dzieci, szczęścia i uśmiechu towarzyszącego ich wychowaniu. Czy naprawdę chcemy, by świat był w przyszłości właśnie taki?
Nie bez powodu na początku porównałam „Deklarację” do „Igrzysk Śmierci”. Kto nie zgodzi się z tym, że „Igrzyska” to książka aż do bólu brutalna i krwawa? „Deklaracja” też jest brutalna i krwawa, jedna w niewielkim stopniu. Pomimo tego te dwie książki mają ze sobą bardzo dużo wspólnego. Obie zwracają uwagę na przyziemne sprawy, takie jak jedzenie, mieszkanie, prawo do życia. Z tym że Gemma Malley z swoim dziele zwróciła szczególną uwagę na życie i sens życia. Podstawowa rzecz, jednak jej nie doceniamy. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że ktoś może nam je odebrać, choćby nawet w tej chwili. Życie jest kruche. Musimy ciszyć się każdą chwilą, bo nie będziemy tutaj wiecznie. A wiecie co? Ja nawet nie chciałabym żyć wiecznie. Mając świadomość, że coś się skończy, bardziej to doceniamy.
Książka napisana przez Gemmę Malley jest niesamowita, a wizja przedstawionej w niej przyszłości naszego świata – przerażająca i wstrząsająca. Powieść wywarła na mnie ogromne wrażenie. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości politycy w kampaniach wyborczych nie będą się wzorować na treści książek. To by było straszne, nie życzę przyszłym pokoleniom takiego życia. Książkę z czystym sercem polecam zwłaszcza fanom popularnego dzisiaj gatunku – dystopii i osobom zainteresowanym wizją przyszłego świata, ale jeśli nie zaliczasz się ani do jednej, ani do drugiej grupy, to też możesz zdobyć powieść i oddać się lekturze. Bo warto.
Recenzja była opublikowana na poprzednim blogu.

poniedziałek, 3 listopada 2014

"Odmieniec" - powrót do przeszłości.

Autor: Philippa Gregory
Tytuł: „Odmieniec”
Tytuł oryginalny: „Changeling”
Wydawca: Wydawnictwo Egmont
Seria: Zakon Ciemności 1#
Data wydania: 8 maja 2013
Liczba stron: 287
Gatunek: powieść historyczna, fantasy
Moja ocena: 7,5/10
Średniowiecze. Z czym wam się to kojarzy? Dla mnie średniowiecze = zacofanie. Czas, gdy ludzie wierzyli w demony, czarne moce, bali się czarownic. Z posiadanie rudych włosów kobiety mogły być palone na stosie.
Rok pański 1453. Zmarł pan Lucretili. Izolda i Giorgio żegnają swojego ojca. Według wcześniejszych zapowiedzi dziewczyna ma dostać w spadku zamek rodzinny, a jej brat ziemie i pałac we Francji. Jednak ojciec przed śmiercią zmienił testament – Giorgio dostanie cały majątek, a córka ma do wyboru dwie opcje: albo wyjdzie za mąż za obleśnego księcia Roberta, albo zostanie ksenią w klasztorze. Siedemnastoletnia Izolda wybiera drugą opcję. Kiedy zakonnice, nad którymi zaczyna sprawować pieczę, zaczynają lunatykować i ranić swoje ciało, do opactwa przybywa nowicjusz Luca Vero, by na polecenie papieża wyjaśnić sprawę.
Czytając książkę przenosimy się do jej świata. Z „Odmieńcem” trafiamy kilkaset lat wstecz, do średniowiecza. No właśnie, do średniowiecza, ale trochę tego średniowiecza mi brakowało. Spodziewałam się opisów i historycznych wątków, a je autorka zepchnęła akurat na dalszy plan. Także temat Zakonu Ciemności był niejako zbyty i nierozwinięty. Największą wagę pani Philippa przywiązała do Izoldy. Nie ma się czemu dziwić – w końcu to główna bohaterka – ale… No właśnie. Zawsze się znajdzie jakieś „ale”. Spodziewałam się czegoś innego.
W powieści panuje poważny nastrój. Czasem miałam wręcz ochotę sama wepchnąć tam trochę luzu. Nie wiem jak. Sorry. Wiem, że kilkaset lat wcześniej trudno o „hej”, „siema”, „cool” i „wypas”, ale jednak jak się pisze książki dla młodzieży to trzeba się postarać o w miarę współczesny język. ;)
Bohaterowie nie przeżywają niewiadomo jakich przygód, nie żartują co chwilę, w ich wypowiedziach nie słychać ironii. Mimo to autorka stworzyła ciekawy świat. Nie czytałam wcześniej książek, w których akcja działa się w tak dalekiej przeszłości. Książki współczesnych autorów to w większości - nie oszukujmy się - opowieści o kilkunastoletnich dziewczynach bądź chłopcach, miłości, fantastycznych światach i tym podobnych sprawach. Pierwsza część Zakonu Ciemności Philippy Gregory to doskonała odskocznia od takich właśnie „czytadeł”. Autorka stworzyła przyjemną odmianę powieści historycznej. „Odmieniec” to naprawdę ciekawa książka. Polecam ją w szczególności tym, którzy szukają nowego stylu w literaturze na współczesnym rynku wydawniczym.
Recenzja była opublikowana na poprzednim blogu.

sobota, 1 listopada 2014

Podsumowanie miesiąca: październik & 3# stosik

Cześć!

Październik, jak to październik jest jednym z najgorszych miesięcy w roku. Przynajmniej dla mnie. Dlaczego? Jedno słowo: olimpiady. A dzięki nim mało czasu na czytanie oraz mnóstwo zaczętych i niedokończonych książek. 

Książki przeczytane w całości:
1. "Krwawy szlak" Moiry Young (398 stron)
2. "Wróg z przeszłości" Przemysława Kałaski (112 stron)
3. "Dziedzictwo" C. J. Daugherty (440 stron)
... i to by było na tyle :(

Książki zaczęte:
1. "Quo vadis" Henryka Sienkiwicza (268 stron)
2. "Jesteś cudem" Reginy Brett (64 strony)
3. "Bransoletka" Ewy Nowak (76 stron)

Książki dokończone:
1. "Powód, by oddychać" Rebeccy Donovan (276 stron)

+ fragment "Patrioty" Marie Lu (74 strony)

Cóż... tymi wynikami jestem załamana :( Nie dlatego, że przeczytałam mało stron. Nie, nie! Przeraża mnie brak mojej silnej woli. NO LUDZIE! Zamiast czytać to, co zaczęłam, zaczynam nowe... ... .. .

Naj...
Najlepsza książka miesiąca: "Dziedzictwo"
Najgorsza książka miesiąca: "Wróg z przeszłości"
Największe pozytywne zaskoczenie: "Dziedzictwo"
Największe rozczarowanie: "Wróg z przeszłości"
Liczyłam na więcej: "Wróg z przeszłości", "Krwawy szlak"

Blog w liczbach:
Łączna liczba wyświetleń: 9947 (przybyło 5345, w poprzednim miesiącu 4231)
Łączna liczba komentarzy: 441 (przybyło 215, w poprzednim miesiącu 226)
Łączna liczba obserwatorów: 39 (przybyło 16)
Łączna liczba obserwatorów na Google+: 34 (przybyło 12)
Łączna liczba postów: 16 (dodanych 8, w tym 6 recenzji książek)
Liczba przeczytanych stron: 1708
Liczba przeczytanych stron dziennie: 55,1
Najpopularniejszy post: Nadchodzi "Wróg z przeszłości". Strzeż się! (726 odsłon)
Najczęściej komentowany post: Znajdź swój "Powód by oddychać"! (38 komentarzy)

W tym miesiącu nie zrecenzowałam/poleciłam żadnego filmu, ale miałam taki sajgon, że... musicie wybaczyć. ;) Jeszcze tydzień i będzie lepiej. Może wytrzymam.

Stosik. Bo gdybym nie odwiedziła biblioteki, nie byłabym sobą ;)

1. "Antygona" Sofokles
2. "Krwawy szlak" Moira Young
3. "Krucjata" Phillipa Gregory
4. "Czerwona piramida" Rick Riordan
5. "Bransoletka" Ewa Nowak

To tyle. Jak prezentują się wasze podsumowania? Zadowoleni?