Autor: Rick Yancey
Tytuł: ,,Piąta fala"
Tytuł oryginalny: ,,The 5th Wave"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Seria: Piąta fala 1#
Data wydania: 14 sierpnia 2013
Liczba stron: 506
Gatunek: literatura młodzieżowa, science fiction,
Moja ocena: 10/10
Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.
Tytuł: ,,Piąta fala"
Tytuł oryginalny: ,,The 5th Wave"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Seria: Piąta fala 1#
Data wydania: 14 sierpnia 2013
Liczba stron: 506
Gatunek: literatura młodzieżowa, science fiction,
Moja ocena: 10/10
Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.
Są po prostu takie książki, które przyciągają i kuszą, ich recenzje pojawiają się na coraz to innych blogach, a wchodząc do księgarni pierwsze, co rzuca ci się w oczy, to tytuł tej... no właśnie, jakiej książki? Nie wkroczyła zbyt szumnie na polski rynek wydawniczy, a przynajmniej nie dano mi tego odczuć na własnej skórze. Prawda, 2013 rok to jeszcze nie czasy, w których nie śledziłam na bieżąco nowości wydawniczych, jednak nie muszę chyba mówić, że nawet nie interesując się nowościami, niektórych książek po prostu nie da się przegapić. Lecz każdy błąd można naprawić, można sięgnąć po książkę i, taramtatamtam!, zakochać się. W tej książce, rzecz jasna.
Życie. Życie tętni na Ziemi, aż pewnego dnia... Obcy, Kosmici, Przybysze, czy jak jeszcze inaczej można ich nazwać, rozpoczynają podbój naszej planety. Nadchodzi pierwsza fala, druga, trzecia, czwarta, a na usta nasuwa się podstawowe pytanie: czy ludzkość potrafi odeprzeć atak tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej cywilizacji? Nie? No właśnie. Czas na piątą falę, która prawdopodobnie będzie inna niż poprzednie, bardziej... jaka? Nikt nie wie jaka będzie piąta fala.
W tych okolicznościach poznajemy Cassiopeię, dziewczynę, która cudem przeżyła, bowiem z siedmiu miliardów ludzi została garstka. To, czy Cassie ma szczęście, że przeżyła, czy nie, jest pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony okazało się, że jest silna, skoro nie udało się jej wyeliminować w żadnej z czterech prób unicestwienia rodzaju ludzkiego. Z drugiej, jak długo człowiek może przeżyć w samotności i ciągłym lęku o byt? Dziewczyna próbuje odnaleźć brata, który rzekomo został zabrany przez ostatnich osobników ocalałych z ludzkiej rasy. Rzekomo. Nasuwa się pytanie, czy walka z Obcymi ma sens jakikolwiek sens, skoro gdzieś tam w podświadomości mniej lub bardziej kołacze się stwierdzenie, iż opór z góry skazany jest na niepowodzenie.
Koniec świata przedstawiony w Piątej fali został ukazany w sposób tak rzeczywisty, że czułam się, jakbym sama była bliska końca. Przybysze chcieli odrzeć pozostałą ludzkość z resztek człowieczeństwa. Do tej niezbyt wesołej, by nie powiedzieć tragicznej rzeczywistości, wprowadza nas Cassie, narratorka części książki. W miarę przewracania kartek narratorem zostaje ktoś inny, postać niemająca najmniejszego związku z innymi. Jednak osoby te w pewnym momencie przejdą przełom, prowadzący do nieuchronnego.
Wielkie dzięki dla autora, który umiał zachować umiar przy tworzeniu. Jedynie wątek miłosny mógłby być mniej rozbudowany [choć i tak skrócono go do minimum] lub w ogóle mogłoby go nie być. Bohaterowie za to nieprzesadzeni, co nieczęsto się zdarza. Irytować mogła jedynie naiwność Cassie, jednak rekompensuje to całokształt charakteru bohaterki, jej stosunek do tego co było, do tego, co będzie.
PIERWSZA FALA PRZYNIOSŁA CIEMNOŚĆ.
DRUGA ODCIĘŁA DROGĘ UCIECZKI.
TRZECIA ZABIŁA NADZIEJĘ.
PO CZWARTEJ WIEDZ JEDNO: NIE UFAJ NIKOMU
Życie. Życie tętni na Ziemi, aż pewnego dnia... Obcy, Kosmici, Przybysze, czy jak jeszcze inaczej można ich nazwać, rozpoczynają podbój naszej planety. Nadchodzi pierwsza fala, druga, trzecia, czwarta, a na usta nasuwa się podstawowe pytanie: czy ludzkość potrafi odeprzeć atak tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej cywilizacji? Nie? No właśnie. Czas na piątą falę, która prawdopodobnie będzie inna niż poprzednie, bardziej... jaka? Nikt nie wie jaka będzie piąta fala.
W tych okolicznościach poznajemy Cassiopeię, dziewczynę, która cudem przeżyła, bowiem z siedmiu miliardów ludzi została garstka. To, czy Cassie ma szczęście, że przeżyła, czy nie, jest pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony okazało się, że jest silna, skoro nie udało się jej wyeliminować w żadnej z czterech prób unicestwienia rodzaju ludzkiego. Z drugiej, jak długo człowiek może przeżyć w samotności i ciągłym lęku o byt? Dziewczyna próbuje odnaleźć brata, który rzekomo został zabrany przez ostatnich osobników ocalałych z ludzkiej rasy. Rzekomo. Nasuwa się pytanie, czy walka z Obcymi ma sens jakikolwiek sens, skoro gdzieś tam w podświadomości mniej lub bardziej kołacze się stwierdzenie, iż opór z góry skazany jest na niepowodzenie.
Koniec świata przedstawiony w Piątej fali został ukazany w sposób tak rzeczywisty, że czułam się, jakbym sama była bliska końca. Przybysze chcieli odrzeć pozostałą ludzkość z resztek człowieczeństwa. Do tej niezbyt wesołej, by nie powiedzieć tragicznej rzeczywistości, wprowadza nas Cassie, narratorka części książki. W miarę przewracania kartek narratorem zostaje ktoś inny, postać niemająca najmniejszego związku z innymi. Jednak osoby te w pewnym momencie przejdą przełom, prowadzący do nieuchronnego.
Wielkie dzięki dla autora, który umiał zachować umiar przy tworzeniu. Jedynie wątek miłosny mógłby być mniej rozbudowany [choć i tak skrócono go do minimum] lub w ogóle mogłoby go nie być. Bohaterowie za to nieprzesadzeni, co nieczęsto się zdarza. Irytować mogła jedynie naiwność Cassie, jednak rekompensuje to całokształt charakteru bohaterki, jej stosunek do tego co było, do tego, co będzie.
,,-Pomyliłem się - wyjaśnił. - Zanim cię znalazłem, sądziłem, że jedynym sposobem
na przetrwanie jest znalezienie czegoś, dla czego warto żyć. To nieprawda.
Żeby przetrwać, trzeba znaleźć coś, dla czego warto umrzeć."
Mimo, iż od momentu, gdy przeczytałam ostatnią stronę, zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę minęło dobre sześć tygodni, biorąc Piątą falę do rąk nadal czuję szybsze bicie serca i suchość w gardle. Momentalnie powracają wspomnienia nieprzespanych nocy i kłębiących się w głowie setek myśli. Zapach książki przywołuje emocje, których [wierzcie lub nie] nie doświadczyłam przy czytaniu żadnej innej powieści. Co spowodowało te odczucia? Odpowiedź jest krótka i prosta: Yancey. Autor kilkunastu nagradzanych książek wydanych w kilkudziesięciu krajach. Więcej! Rick Yancey to człowiek, który rzucił pracę, by spełniać swoje marzenia, by... pisać, pisać, pisać! Bo - cytuję - uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.
Rick postawił przed sobą dość trudne zadanie, bowiem o inwazjach napisano już wiele. Bardzo wiele. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałam okazji czytać ani oglądać dzieł science fiction traktujących o kosmitach. Nie widziałam nawet Obcego, nie widziałam Bliskich spotkań trzeciego stopnia, stąd mogłam świeżo spojrzeć na powieść Yanceya, piszącego prosto. Prosto, a jednocześnie tak, by zmusić czytelnika do myślenia, rozruszać trybiki w głowie, może zmusić do ich naoliwienia. Osoby, które czytają wyłącznie dla rozrywki, nie bądą odpowiednimi odbiorcami twórczości Yanceya - on pisze tak, że nie sposób to określić. Inteligentnie, zwyczajnie, czasem schematycznie, naiwnie, lecz przekonująco. I wymagająco.
Wciąż nie mogę uwierzyć, iż Piąta fala znajdowała się na mojej półce przez miesiąc, zanim zabrałam się za nią, wiem jednak, że czytanie jej podczas przerwy świątecznej, to najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Od jakiegoś czasu drugim tom grzecznie czeka na przeczytanie i ostatkiem sił odkładałam datę kontynuowania niebezpiecznej przygody Yanceya. To odwlekanie usprawiedliwia jedynie fakt, iż czekałam na ferie. Bałam się, że jeżeli zacznę czytać Piątą falę. Bezkresne morze tak zatracę się w lekturze, że zapomnę o całym świecie.
Wciąż nie mogę uwierzyć, iż Piąta fala znajdowała się na mojej półce przez miesiąc, zanim zabrałam się za nią, wiem jednak, że czytanie jej podczas przerwy świątecznej, to najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Od jakiegoś czasu drugim tom grzecznie czeka na przeczytanie i ostatkiem sił odkładałam datę kontynuowania niebezpiecznej przygody Yanceya. To odwlekanie usprawiedliwia jedynie fakt, iż czekałam na ferie. Bałam się, że jeżeli zacznę czytać Piątą falę. Bezkresne morze tak zatracę się w lekturze, że zapomnę o całym świecie.
Nie jestem w stanie oddać słowami wszystkich emocji, jakich dostarczyła mi lektura Piątej fali. Jest tylko jeden sposób byście Wy, drodzy czytelnicy/książkoholicy/przypadkowi ludzie mogli odkryć to, co w tej książce zawarte. Historia kryje w sobie ogromny potencjał, który został bardzo dobrze wykorzystany, ale wierzę, że kolejne części mogą być jeszcze lepsze. Nie ważne, czy przeczytaliście już setki książek o inwazjach, czy zwykle zaczytujecie się w obyczajówkach i romansach. Emocje i zadowolenie gwarantowane.