Gwiazd naszych wina
Data premiery: 6 czerwca 2014
Odtwórcy głównych ról:
Gatunek: dramat, romans
Moja ocena: 4/10
Jakiś czas temu świat obiegła fala entuzjazmu. Gwiazd naszych wina! Taaaaka książka! Taaaaaki film! Pewnie już wiecie (a jeśli nie, odsyłam tutaj), że mi powieść Greena nie przepadła do gustu. Taka sobie historyjka dla dziewczynek. No ludzie, nad czym tu płakać? Mimo, że nie rozumiem fenomenu książki, postanowiłam obejrzeć film. Może akurat mnie czymś zaskoczy? Jednak nie. Nie zaskoczył mnie niczym.
Film i książka to jedno - nie dopatrzyłam się większych odstępstw od fabuły. Może jedynie to, że w książce Gus był przedstawiony jako chłopak ciut przystojniejszy?
Dokładnie na takim samym poziomie jak książka. Choć ekranizacje przewyższające poziomem książki zdarzają się niezwykła rzadko, miałam nadzieję, że... no właśnie. Może, że coś zaskoczy? Zmienię swój sposób patrzenia na przesłanie płynące z książki, otworzą mi się oczy? Nie zaskoczyło, nie widzę sensu powieści inaczej i najwidoczniej nadal jestem ślepa.
W wielkim skrócie: nudna, pseudofilozoficzna paplanina, powielana miliony razy. Mimo, iż nie jestem fanką tego gatunku filmowego, jest parę perełek, które zmiękczyły moje serce. Ten film jednak do nich zdecydowanie nie należy.
Jak oglądałam film, nie wiem czemu, ale strasznie chciało mi się śmiać, a przecież nie powinno! W końcu film o takich poważnych tematach, ale wydawał mi się komiczny... Cóż nie będę wielką fanką ani książki, ani filmu i coś mi się wydaje, że Greena też nie, bo chociaż przeczytałam oprócz tej, którą się wszyscy zachwycają, tylko jedną jego książkę to niby na początku była wciągająca, a zakończenie wszystko popsuło :/
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam tylko Gwiazd naszych wina i więcej nie zamierzam. Nie chcę się znowu zawieść, bo co do GNW, to oczekiwania miałam dość duże. Tak to jest sugerować się opinią innych, zwłaszcza, gdy nie wie się, kim ci inni są. W tym wypadku wydaje mi się, że mogą to być... no, nie ważne. ;)
UsuńOglądałam, średni film, nie wiem dlaczego wszyscy go tak zachwalają :) I tak jak koleżankę powyżej śmieszyły mnie niektóre momenty, chociaż nie powinny :P
OdpowiedzUsuńNie tylko Was, mnie również. Ale ja tak mam - jak się śmieję, to zwykle wtedy, kiedy nie powinnam ;)
UsuńFilm lepszy od książki, chyba dlatego tak mi się spodobał, że po książce myślałam, że popłaczę się ze zgryzoty nad tak zachwalaną a tak nieciekawą literaturą... Ale film obejrzeć mozna :)
OdpowiedzUsuńTak, jeśli miałabym wybierać, film lepszy. Z tego samego powodu co u Ciebie :)
UsuńJa nie czytałam jeszcze książki, ale film obejrzałam i jestem nim nadal zachwycona ;)
OdpowiedzUsuńMnie też film chwycił za serce, był przepiękny:) Szkoda tylko, że Tobie się nie spodobał.
UsuńJuż się zdążyłam przyzwyczaić, że nie podoba mi się to, co większości. Ogólnie taka jakaś inna jestem ;)
UsuńPierwszy raz czytam negatywną opinię tego filmu.
OdpowiedzUsuńJa na razie nie mogę powiedzieć, czy mi się ta ekranizacja podobała, bo nie oglądałam. Muszę nadrobić.
Kupiłam niedawno książkę, jeszcze nie czytałam, bo boję się że się zawiodę.... Z filmem to samo...
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o mnie to ja książkę pokochałam jedynie za cytaty. No i oczywiście sie popłakałam na koniec, bo jestem osobom nadwrażliwą i tak to już ze mną jest. Jeżeli chodzi o film to dla mnie mógłby on nigdy nie powstać, ponieważ według mnie to taki dodatek do książki.
OdpowiedzUsuńZa to ja jestem osobą nadzwyczaj niewrażliwą, więc nie płakałam ;)
UsuńKsiążka zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Teraz mam w planach obejrzeć film.
OdpowiedzUsuńMi powieść "Gwiazd naszych wina" bardzo przypadła do gustu i film też, za to też wychwalane "19 razy Katherine"to jedna wielka porażka, według mnie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytał i mi się spodobała. Planuję również zobaczyć film, więc dopiero zobaczę jak ta forma wypadnie ;)
OdpowiedzUsuńZaczynam się przekonywać do tej historii :)
OdpowiedzUsuńNajpierw przeczytałam książkę, a później w celu porównania obejrzałam film. Może najgorszy nie był i nawet się przy nim wzruszyłam, to jednak książka jest górą :) "Gwiazd naszych wina" była moim pierwszym kontaktem z Greenem i ja w przeciwieństwie do Ciebie akurat się do niego przekonałam. Zobaczymy jak będzie z innymi jego książkami :)
OdpowiedzUsuńDołączam do grona "spodziewałam się przystojniejszego Gusa" razem ze starszą siostrą, panią od teatralnych i całą moją klasą - przepraszamy, Ansel, ale nie jesteś w naszym typie. Mało co pamiętam z tej książki, więc z perspektywy czasu (i innych książek) mogę stwierdzić, że jednak nie była tak dobra, jak z początku myślałam. Zwracam honor. :>
OdpowiedzUsuńAugustus w filmie był bardziej prawdziwy niż w książce - takie moje małe spostrzeżenie - i ukłon w stronę Shailene za noszenie, zapewne denerwujących na dłuższą metę, rurek. W sumie to aktorzy nie spisali się źle, ale dobrze też nie... Najwyraźniej nie dało się"uprawdziwić" - tak, zabrakło mi słowa x> - tej historii.
Jeszcze nie czytałam książki. Więc jeśli kiedyś będę chciała obejrzeć film, co wcale nie jest pewne, to najpierw sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńMi film bardzo się podobał :D
OdpowiedzUsuńnie znoszę filmów na podstawie książek, ale ten wyjątkowo mi się podobał, szkoda, że Tobie nie, zdarza się :-)
OdpowiedzUsuńufff, jak dobrze, że jednak nie kupiłam tego filmu! Do książki się nie zabrałam, bo słyszałam - miedzy innymi od Ciebie - że nie za bardzo jest się czym zachwycać. Ale miałam jeden moment, gdy w sklepie zobaczyłam promocję filmu na DVD, że chciałam go mimo wszystko kupić i sprawdzić (bo nie oglądam żadnych "ściąganych" czy pirackich filmów, tylko zawsze kupuję, albo wypożyczam legalne wersje). Ale w końcu jakoś nie kupiłam i teraz widzę, że słusznie zrobiłam :-D
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!