czwartek, 23 października 2014

"Legenda. Wybraniec", czyli ciąg dalszy mojej przygody z Marie Lu.

Legenda-Wybraniec_Marie-Lu,images_big,13,978-83-7895-099-8Autor: Marie Lu
Tytuł polski: „Legenda. Wybraniec”
Tytuł oryginalny: „Prodigy”
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Seria: Legenda #2
Liczba stron: 366
Gatunek: antyutopia, dystopia, science fiction
Moja ocena: 9/10
Kto kiedyś nie mógł się doczekać chwili, w której sięgnie po kolejną część ulubionej serii? Jeśli nie każdy mól książkowy, to na pewno większość, bo gdy raz się przepadnie w książkowym świecie, bardzo trudno jest sobie odmówić powrotu. ;) Jako, że i ja zaliczam się do nałogowych książkoholików, nie mogłam sobie odpuścić drugiej części trylogii Marie Lu.
Minęło już 9 dni od chwili, gdy Day i June uciekli z Batalla Hall. Dwójka najpopularniejszych i najbardziej poszukiwanych obywateli Republiki podjęła ryzykowną decyzję – podróżują do Vegas, by dołączyć do Patriotów. Day jest na skraju wyczerpania – obolały, wręcz umierający, obwinia się o śmierć rodziny. Jest gotów zrobić wszystko, by ocalić Edena. June, która też ma wyrzuty sumienia, zdaje sobie sprawę, że odpowiedzialność za los bliskich Daya spada także na nią. W międzyczasie umiera Elektor Primo, a władzę po nim obejmuje jego syn – Anden. Nowy Elektor nie ma zbytniego poparcia wśród Senatu i armii. Spokój w Republice wisi na włosku, wszystko może doprowadzić do rewolucji. Gdy Day i June docierają do Patriotów dostają ultimatum – wykonają misję, a w zamian za to Eden zostanie odbity od władz Republiki. Ślepo zgadzają się na postawione warunki, jednak gdy dowiadują się na czym ma polegać ich misja nadciągają wątpliwości. Czy zabicie Andena to naprawdę jedyny sposób na spokój w Republice? Mimo wszystko postanawiają wykonać przydzielone im zadanie. Jednak gdy June podczas wykonywania zadania poznaje prawdziwe oblicze Elektora zaczyna się wahać. Może Patrioci się mylą i to właśnie Anden jest nadzieją na nowy początek?
Czytając pierwszą  część, automatycznie narobiłam sobie ogromną ochotę na drugą, jednak pojawiły się też wątpliwości. Co będzie, jeżeli „Wybraniec” nie okaże się tak dobry jak „Rebeliant”? Czy przeżyję taki zawód? Na szczęście kontynuacja okazała się tak samo dobra, a nawet lepsza. Lu Autorka podniosła sobie poprzeczkę jeszcze wyżej i nie mogę się doczekać, aż zagłębię się w lekturę trzeciej części „Legendy”.
Akcja nabiera tempa już od pierwszej strony i nie zatrzymuje się. Cały czas coś się dzieje. Poznając historię zarówno od strony Daya, jak i June nie można narzekać na nudę. Napięcie trzyma w niepewności prawie na każdej stronie, więc tej książki się nie czyta – ją się pożera. Cały czas chce się wiedzieć więcej i więcej, być już na następnej stronie i wiedzieć w końcu, czy aby na pewno powieść skończy się tak jak myśleliśmy, czy może autorka zaskoczy nas niecodziennym i niespodziewanym rozwiązaniem.
A bohaterowie? Nie mam zastrzeżeń. Jeszcze głębiej poznajemy ich psychikę, jeszcze lepiej zapoznajemy się z ich celami i marzeniami, mamy jeszcze większą możliwość rozpracować ich system myślenia. Są jeszcze lepiej wykreowani niż w pierwszej części, jeszcze prawdziwsi i jeszcze bardziej żywi (o ile to jest możliwe). Mimo młodego wieku dorośli, dojrzeli. Ich związek został wystawiony na próbę, co łamie wszelkie schematy. W powieściach często przedstawiona jest miłość idealna, a przecież tak naprawdę w wieku kilkunastu lat nie może być mowy o dozgonnej miłości do końca życia. To nierealne.
Książka, jak każda inna ma wady i zalety. Nad tymi drugimi mogę się rozwodzić całymi dniami, jednak wady… o nich wolałabym nie wspominać. Bo po co psuć ogólny wizerunek książki? Ale jak już piszę, to napiszę wszystko, co mi się nasuwa na myśl. Najgorsze w „Wybrańcu” były literówki. Napiszecie, że się niepotrzebnie czepiam, przecież każdemu może się zdarzyć. Owszem, każdemu… Ale tyle błędów, ile naliczyłam, to ścierpieć trudno. Jednak to wina wydawnictwa, a jedyne co mogę wytknąć autorce, to zakończenie. I bynajmniej nie dlatego, że mi się nie podobało. Chodzi o to, że… jak można zakończyć  w TAKIM momencie?! No ludzie, miejcie litość! Gdyby nie fakt, że trzecia część już stoi na mojej półce, nie wiem, czy bym przeżyła.
„Wybrańcu” mogłabym napisać jeszcze bardzo dużo, ale nie chcę przynudzać. Wolę, żebyście zamiast czytać następne 7 akapitów recenzji, przeczytali „Wybrańca”. Bo chyba lepiej czytać książkę, niż o książce, prawda? Choć to drugie też sprawia mnóstwo radości. :D
Polecam!

Recenzja była opublikowana na poprzednim blogu.

23 komentarze:

  1. Ja to muszę przeczytac, po prostu muszę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Bardzo, bardzo się cieszę, że Wybraniec trzyma poziom :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybraniec tak, ale teraz czytam Patriotę i... cóż, na razie powiem tyle: nie jestem zawiedziona, ale nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś lepszego.

      Usuń
  3. Coś czuję, że naprawdę muszę to przeczytać, szczególnie, że wspomniałaś, że już od pierwszych stron akcja nabiera tempa, co lubię w książkach, ale wiadomo najpierw zacznę od pierwszego tomu :) Ja zazwyczaj jak sięgam po trylogie czy serie to czytam hurtowo :P Chyba, że seria ma kilka książek to zdarza się, że z odstępami po nie sięgam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekanie na kolejne tomy jest bardzo frustrujące, szczególnie jak jakaś seria przypadnie nam bardzo do gustu :) Mam podobnie z niektórymi książkami... Ta seria jest jednak przede mną i zobaczymy, czy mi się spodoba. Zachowana jest w klimatach, które lubię i doceniam, więc możliwe, że się wciągnę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I pierwszą i drugą część zapisuję :) Muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tej serii, i raczej nieprędko ją poznam, gdyż obecnie jestem zawalona dosłownie i przenośni ogromnym stosem książek do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. Muszę chyba ustawić sobie jakieś dzienne minimum stron do przeczytania, bo nie zdążę przeczytać wszystkich książek z biblioteki. A byłoby szkoda, bo wszystkie zapowiadają się fajnie ;)

      Usuń
  7. Jeszcze bardziej mnie przekonałaś :) Chcę przeżyć legendę wybrańca na własnej skórze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobra i bardzo niedoceniona trylogia - a przynajmniej pierwsze dwie części, bo ostatniej jeszcze nie przeczytałam, trochę się obawiam ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytam 3 część i mam troszeczkę mieszane uczucia.

      Usuń
  9. O tej książce już słyszałam. O serii także. Prawie każdy ją chwali. Nie pozostaje mi nic innego jak wreszcie dać jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaciekawiłaś mnie tą serią. Co prawda, czytam o niej po raz pierwszy, ale wydaję mi się, że i ja mogłabym spróbować poznać ten świat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz? Jak ty się uchowałaś? Co prawda Legendzie daleko do sławy jaką zyskały Igrzyska Śmierci, ale jednak nie jest zupełnie nieznana ;)

      Usuń
  11. Zmniejszyłaś czcionkę we wpisie (czy to tylko moja wyobraźnia)? Bo musiałam się przykleić do ekranu, żeby przeczytać. ;)
    A o książce (serii właściwie) już ci chyba pisałam, że mam ją na czytniku, podczytuję od kilku miesięcy i nadal nie skończyłam, chyba mnie nie wciąga. ;) Ale June lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy czcionkę zmniejszyłam? Chyba tak, trochę przez pomyłkę. Ogólnie pracuję nad nowym wyglądem bloga.
      Różne gusta są, niektóry się ta seria nie podoba, jest po prostu trochę niedoceniana ;)

      Usuń
  12. No ja jeszcze nawet nie czytałam pierwszej części, ale w sumie chcę to nadrobić, tylko boję się kopii "Igrzysk Śmierci".

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozglądam się za pierwszą częścią:) A literówek też nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Miałam tyle razy nie oceniać książki po okładce , ale jakoś nie potrafię się tka przełamać .. Miałam zamiar wziąć ją z półki w bibliotece , ale odłożyłam ją na miejsce . Następnym razem z pewnością wypożyczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam pierwszy tom na półce i czeka na swoją kolej. Ale już wiem, że warto po to sięgnąć. :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj! Jesteś - zostaw po sobie ślad. Każdy komentarz to motywacja, aby dalej pisać i komentować wasze blogi. Piszesz jako anonim? Podpisz się. Z chęcią odwiedzę Twojego bloga, ale nie musisz zostawiać linków - trafię tam sama. ;)